XWNZX

XWNZX

Watching Me Fall – Crossroads

Bielsko-Biała straciła Eye For An Eye, ale dalej ma przecież Watching Me Fall! Od samego początku zespół wykuł swoją własną wizję hc/punka i wciąż konsekwentnie się jej trzyma. Ciężko twórczość chłopaków jednoznacznie zakwalifikować, co jest oczywistym plusem. Bo sporo tu i z klimatu amerykańskich kapel lat 90., i z bardziej bliższego naszym czasom modern hardcore’u. Sami zainteresowani powołują się głównie na Refused, Strife i Snapcase, lecz to nie koniec wyliczanki. Ta specyficzna kombinacja podszyta jest wyczuwalną, wyraźnie emocjonalną nutą. Nie znaczy to, że WMF zaczęli nagle grać emo, coś jednak jest na rzeczy. Zasługa w tym na pewno wokalu, który dodatkowo wyróżnia się spośród masy innych kapel wyjątkową barwą głosu. „Crossroads” jest naturalną kontynuacją wypracowanego stylu, bez niepotrzebnych eksperymentów. Sprawdzona formuła nie nuży, a wręcz przeciwnie, sprawdza się doskonale przy każdym kolejnym wydawnictwie. Mamy tu wszystko, do czego zespół zdążył nas już przyzwyczaić. Standardowe, przewałkowane milion razy hardcore’owe motywy podano w taki sposób, że głowa sama się kiwa. Dodatkowo, rozbudowano je na tyle, by kompozycyjnie nie wiało nudą. Świetne riffy, zgrabnie przełamywane tempo, agresja, ale i bardziej wczute momenty (których tak jakby więcej, porównując z poprzednimi płytami). Nie zabrakło paru obowiązkowych, wklejonych kwestii filmowych. Nie będę zdradzał, z jakich to filmów pochodzą wycięte fragmenty, niech każdy rozszyfruje je na własną rękę. Nawiasem pisząc, jest to fajny patent, trochę dziś już zapomniany, a szkoda. Teksty w dalszym ciągu są po angielsku, ale bez poczucia sztuczności i silenia się na Amerykę. Tradycyjnie, wątki osobiste wymieszano ze spostrzeżeniami socjo-politycznymi. Nie brak tu pełnych goryczy rozliczeń z samym sobą, które są z pewnością najtrudniejsze, ale to w końcu dzięki nim najbardziej się rozwijamy. Pomimo wyraźnie zaakcentowanego, konstruktywnego buntu nad całością materiału unosi się raczej pesymistyczna aura. Nie wiem, może to tylko moje wrażenie. Ów pesymizm (czy, jak kto woli, realizm) najlepiej wyraża zsamplowana kwestia z pewnego amerykańskiego serialu: „I think human consciousness is a tragic misstep in evolution. We became too self-aware. Nature created an aspect of nature separate from itself - we are creatures that should not exist by natural law”. Mocne i jakże, pod wieloma względami, trafne. Taka jest i ta płyta. Pozostawia na rozdrożu, skłania do refleksji, ale również pobudza do działania. W końcu trzeba będzie wybrać którąś z dróg.
~Mn (#4, lato 2017)
Obsługiwane przez usługę Blogger.