XWNZX

XWNZX

NEIMAR – Aktywne Litery Formatu; Każda minuta


Recenzja, a zarazem podzwonne dla bardzo ciekawego projektu, który nie zdążył niestety zademonstrować pełni swoich możliwości. Warszawsko-łódzki duet określał swoją muzykę po prostu jako „rap z gitarą”, ale pod tym hasłem nie krył się bynajmniej żaden rapcore ani – o zgrozo – nu metal.
Frontman Tomek Piątek i odpowiedzialny za instrumenty Piotr Orzechowski stworzyli coś bardzo własnego. Na żywo z konieczności występowali faktycznie w konfiguracji mikrofon + gitara, ale nagrania studyjne ukazują pełniejsze oblicze muzyczne Neimara. I tak na wydanej w styczniu ubiegłego roku EP-ce „Aktywne Litery Formatu” słychać zarówno ostrzejsze riffy czy akustyczne tła, jak i żywy perkusyjny rytm, plamy klawiszy oraz elektroniczne loopy i glitche. Te ostatnie intrygująco ubarwiają utwór tytułowy, dotyczący bezwzględnej eksploatacji zwierząt przez człowieka. Zastanawia was tytuł i powód, dla którego każde z jego słów pisane jest wielką literą? To teraz złóżcie z nich akronim. I wszystko jasne.
Jeśli nie o prawach zwierząt, popularny Frejtag rapuje o zawiłościach relacji międzyludzkich, szukaniu miejsca w społeczeństwie czy codziennych zobowiązaniach. Temu poświęcone są dwa pozostałe utwory z EP-ki, w tym „Arsonwalizacja”, dzięki której wzbogaciłem swój prywatny słownik o nowy termin. Skądinąd nawijka Tomka w refrenach ustępuje miejsca melodeklamacji, mogącej kojarzyć się z wokalistami nowej fali emocore'a, chociaż ½ Neimara nie uderza nigdy w tak desperackie tony.
Kolejne wydawnictwo, młodsza o pięć miesięcy „Każda minuta” przynosi kolejne trzy utwory oraz novum w postaci gości, których featuringi zaciążyły nieco na charakterze samych nagrań. O ile więc utwór tytułowy muzycznie lokuje się w pobliżu wariacji na temat post-hardcore'a, tak śpiew Boleo z reggae'owej formacji Niagara, wnosi do niego odrobinę karaibskiej pulsacji. Wrażenie to zresztą wzmacnia rap Tomka, zbliżającego się momentami do stylu jamajskich toasterów.
Drugi utwór, „Wyszeptany”, również za sprawą Małgorzaty Przyszłość z nowofalowego PAST, nabiera cięższego, postpunkowego klimatu. Z kolei finałowy „Oddech”, w którym Neimara wsparł Kecaj, gliwicki MC związany niegdyś z nieodżałowaną Koligacją Gie Ka, najbliższy jest duchem poprzedniemu materiałowi duetu.
Smutną pointą do recenzji jest rozpad grupy, który ta ogłosiła w tym roku. Szkoda Neimara tym bardziej, że ze swoimi inteligentnymi tekstami i ciekawą muzyką jawił się projektem bardzo oryginalnym, nawet jeśli wciąż bardzo surowym i niewyzbytym garażowego sznytu. Ciężko nawet znaleźć dla tych nagrań jakiekolwiek punkty odniesienia. Jeśli chodzi o dźwięki, to na upartego można powiedzieć, że coś podobnego robił prawie dwadzieścia lat temu zespół Hasiok, choć z bardziej łobuzerskim, śląsko-folklorystycznym zacięciem. Literacko warszawsko-łódzkiej ekipie najbliżej zaś chyba do Bisza, a na pewno można by ją umieścić w przepastnej szufladzie z napisem „conscious rap”.
Jest szansa, że pośmiertnie grupa wypuści jeszcze antologię swoich nagrań na jednym nośniku, ale wszelkich wiadomości na ten temat szukajcie na jej fanpejdżu. A zatem... non omnis moriar – Neimar.
~Sebastian Rerak (#4, lato 2017)
Obsługiwane przez usługę Blogger.