XWNZX

XWNZX

Nails – You Will Never Be One Of Us

To się dopiero nazywa rozpierdol! Nails jak na razie nie zawiódł ani razu w wywoływaniu prawdziwie apokaliptycznej pożogi. Na najnowszym albumie dzieje się tak dużo, że spokojnie można by zawartością obdarować co bardziej anemiczne grupy. Amerykanie są wręcz ekspertami od dostarczania w swoich nagrywkach autentycznego wkurwienia. Ileż tutaj nienawiści i wstrętu do życia! Aż miło posłuchać po całym dniu użerania się z ludźmi. Egzystencjalna pustka jest tu podkreślana na każdym kroku, od naznaczonych cierpieniem tekstów, blastów mogących zbudzić nawet umarłych, aż po dołujące tytuły kawałków (moim numerem jeden jest zdecydowanie „Life Is a Death Sentence”). Nazwa albumu może być jednak nieco myląca. Wystarczy trochę pogrzebać w sieci, żeby natknąć się na krytykantów i poszukiwaczy taniej sensacji, którzy zarzucają kapeli „poczucie elitarności i stosowanie wykluczającej retoryki”. Prawda natomiast nie jest tak skandaliczna, jak niektórzy sądzą. W jednym z wywiadów lider grupy, Todd Jones, tłumaczył, że chodziło mu o ludzi wchodzących w scenę z niewłaściwych, nieszczerych powodów. Ci, którzy chcą zarobić lub wylansować się, „nigdy nie będą jednymi z nas”. I tyle. „Our pain is not your pain”, jak wrzeszczy w tytułowym kawałku. Nowa płyta różni się pod paroma względami od poprzednich dokonań Nails. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to długość albumu – aż 21 minut! Kto by pomyślał! Większość utworów tradycyjnie nie przekracza dwóch minut (a nawet jednej), lecz na koniec czeka nas prawdziwa perełka, ośmiominutowy ciężar „They Come Crawling Back”. Całość wydaje się też bardziej przemyślana i dopracowana. Gdzieniegdzie pojawiają się noise’owe, chaotyczne solówki kojarzące się z latami 80., które dodają jeszcze więcej szaleństwa. Ich jazgot skutecznie odstrasza normalsów (sprawdzone), szczególnie gdy przechodzą w nieskładny hałas (solówki, nie normalsi). Coś pięknego! Poza tym wszystko po staremu. Bezceremonialnie wyrzucana nienawiść i prawdziwa odraza do ludzi (do tych, którym się należało oczywiście), zahaczająca o mizantropię, oraz powerviolence’owo-grindowa furia to idealne połączenie. Na szczęście pogłoski o zawieszeniu działalności okazały się nieprawdziwe.
~Mn (#4, lato 2017)
Obsługiwane przez usługę Blogger.