XWNZX

XWNZX

Upon The Gears – Demo 2017

UTG powstało w 2016 roku w Rzeszowie. Na chwilę obecną (styczeń 2018) przyszłość zespołu stoi pod dużym znakiem zapytania, gdyż z tego, co można wyczytać na ich Facebooku, został sam wokalista. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku i znajdą się chętni/-e do grania, ponieważ to, co grupa do tej pory zdołała stworzyć, jest bardzo obiecujące. Oczywiście, nowy skład, nowi muzycy, a więc i nowe brzmienie, jednak jeśli będą się trzymać obranego na demówce kursu, nie ma się co martwić o poziom nagrań. Pożyjemy, zobaczymy. A teraz, zamiast bawić się w przepowiednie, warto sprawdzić wspomniane demo. Chłopaki zarejestrowali je już w kolejnym roku działalności. Słychać, że dobrze się zgrali, całość ładnie buja, a i patenty kompozycyjne, jak na moje ucho o rodowodzie ze Wschodniego Wybrzeża USA, zdecydowanie trafione i kreatywnie wykorzystane. Co prawda na wydawnictwo złożyło się  tylko pięć krótkich kawałków, lecz spokojnie, zdążą one stworzyć odpowiedni klimat. A ten mocno kojarzy mi się z nurtem, który namieszał na amerykańskiej scenie jakieś 10 lat temu, czyli modern hardcore’em. Nie wiem, czy to moja nostalgia, czy faktycznie tak jest, ale głos i maniera wokalisty przypominają mi do pewnego stopnia The Effort, nieodżałowanych bostońskich wymiataczy z emocjonalną głębią. Podobnie też ma się tematyka utworów – raz społeczno-politycznie, raz bardziej osobiście, z pasją i szczerością serca przeciwko zakłamanemu światu. Warto wczytać się w umiejętnie napisane teksty (choć umówmy się, nie odbiegające od standardów hardcore’u), które faktycznie są o czymś. Na szczęście język angielski nie jest w tym przypadku kamuflażem dla braku treści. Sprawnie dopasowane słowa do rytmu muzyki znacznie podbijają dynamikę, przez co ciężko usiedzieć w miejscu. Jakby tego było mało, dużo tutaj szybkich partii prowadzonych przez piłującą gitarę. Demo pędzi jak burza, a melodyjne riffy płynnie przechodzą w połamane ciosy, nie ma więc nawet mowy o ziewaniu z nudów. Już pierwszy kawałek na liście – „Burden” wyraźnie podnosi ciśnienie, a minisolówka pod koniec to najlepsze zakończenie, jakie można było wymyślić! Wiem, że słodzę, ale serio, to, co zgotowali rzeszowianie, daje mi solidnego kopa. Świetny początek, tak więc ogarniajcie się i grajcie dalej!
~Mn (#5, wiosna 2018)
Obsługiwane przez usługę Blogger.