XWNZX

XWNZX

Primitive Life – Man Made Disaster

„Animals suffer – humans die / Expect no mercy for your lies / Fuck your life – fuck your dreams / The war goes on against your primitive life”. Zacytowany fragment tekstu pochodzi z epki zespołu, wydanej w 2016 roku. Wszyscy ci, którym wydawało się do tej pory, że berlińska grupa w jakikolwiek sposób nawiązuje swoją nazwą do idei prymitywizmu, mogą rozwiać swoje wątpliwości. Mnie też przez jakiś czas tak się kojarzyli. Muzycy jasno określili, co uznają za „prymitywne życie” – bezrefleksyjną eksploatację planety, pogoń za zyskiem, skrajny egoizm, zadawanie niepotrzebnego cierpienia innym. Czyli wszystko to, co mieści się w stworzonej przez ludzi cywilizacji, że tak pozwolę sobie na odrobinę cynizmu. Na świecie nie poprawiło się za wiele od ostatniej epki, a więc czas na kolejną. Niestety, ale nadal hc punki widzą potrzebę nagrywania o starych i dobrze znanych problemach – ludzkiej niekonsekwencji, zagrożeniu ze strony skrajnych prawicowców, zabijaniu zwierząt, wycinaniu lasów, militarnej rywalizacji… Lista może ciągnąć się w nieskończoność. Napisałem „niestety”, ponieważ w dalszym ciągu są to sprawy przerażająco aktualne, a tak być nie powinno. I o tym jest ta płyta. O wszechobecnej destrukcji, jaką człowiek sprowadza sam na siebie. Stojąc w opozycji do ograniczonej egzystencji, nastawionej jedynie na dobra materialne, zespół jednocześnie sięgnął po brzmienie jak najbardziej prymitywne. Ale prymitywne w pozytywnym tego słowa znaczeniu, o ile można tak w ogóle napisać. W końcu to hardcore, a nie rock progresywny. W klimat „Man Made Disaster” ekspresowo wprowadza nas penerskie intro z gruboskórnym basem i szorstkim riffem. Później już tylko lecą ostre luty prosto w ryj. Lubisz The Rival Mob? To już wiesz, o co chodzi. Jest mocno po bostońsku, a że Boston i Berlin są na literę B, kończą się na N i mają po sześć liter, to nie może być przypadek. Kawałki uderzają w punkt. Tu nie ma czasu na ładne refreny i cztery zwrotki! Bo i jak niby się z tym wyrobić w ledwo minutę? Dobra sieczka do chamskiego mosha w wykonaniu straight edge’owców zza zachodniej granicy. Wydawnicza kooperacja Inges Revenge, Refuse i Backbite Records spisała się na medal! A czy ty jesteś prymitywem?
~Mn (#5, wiosna 2018)
Obsługiwane przez usługę Blogger.