XWNZX

XWNZX

LØVTE – It is not a lack of love, but a lack of communication

Nie wiem, jak się powinno poprawnie czytać nazwę tego zespołu, ale pewnie z jakimś łamiącym język, skandynawskim akcentem. Patrząc na minimalistyczną do granic możliwości zewnętrzną stronę digipacka, również mam skojarzenia z zimną, pustą Północą (bo w środku to już dla odmiany pełen gotyk!). Przy takiej oprawie nie powinno więc zbytnio dziwić to, co znalazło się na samym krążku. Choć w sumie powinno, ja przynajmniej nie spodziewałbym się kompletnie takiego zespołu na polskiej scenie. Przede wszystkim – fuzja chaotycznego, crustowego jazgotu z niemal popowym, kobiecym śpiewem to rzecz u nas niecodzienna. Oczywiście granie tego typu kontrastami nie jest żadną nowością, wystarczy przypomnieć sobie modę na śpiewane refreny w metalcorze. Odkryciem Ameryki nie jest też dorzucenie do partii gitarowych nieco podkładów elektronicznych. Co w takim razie sprawia, że LØVTE nie jest jedynie kopią popularnych swego czasu zespołów (aczkolwiek mój najwidoczniej głuchy ziomek porównał ich do Eyes Set To Kill…)? Kluczem jest wspomniana na początku skandynawska aura, która otacza nas, kiedy tylko do głosu dojdzie Magda, odpowiedzialna za partie śpiewane i ową elektronikę. Już samo intro wprowadza w senny, hipnotyczny stan. Wtedy to, oczami wyobraźni, można przenieść się nad fiordy lub do gęstego norweskiego lasu…, w którym najwidoczniej zagubiła się kolejna black metalowa horda podczas kręcenia teledysku, bo po chwili spokojną melancholię przerywa ogień piekielny wydobywający się z głośników. No może nie black metalowa, raczej neocrust/screamowa. Ale tak samo wiedzą, jak rozpętać istny armagedon. Perkusja łupie jak oszalała, gitary tworzą trzeszczącą ścianę dźwięku, a całość dodatkowo napędza przygniatający wrzask drugiego wokalisty. Grupa rewelacyjnie żongluje nastrojem i emocjami, na zmianę popadając to w smutek, to w agresję. Jest bardzo emo, szczególnie gdy oba głosy nachodzą na siebie i przeplatają się, tworząc swoisty dialog. Znalazł się nawet jeden utwór w całości zaśpiewany po fińsku do mglistej, chwilami dość dramatycznej kompozycji (te sample smyczków!), co dobrze pokazuje, że aspekt elektro nie jest wciśnięty na siłę i – odarty z reszty instrumentów – jak najbardziej broni się sam. Subtelne, trochę lakoniczne (może czasem aż nazbyt?) teksty, opisujące głównie pokrętne relacje międzyludzkie, odpowiednio wpasowują się w klimat płyty. „It is not a lack of love, but a lack of communication” porywa od pierwszego odsłuchu. Cudowny album.
~Mn (#5, wiosna 2018)
Obsługiwane przez usługę Blogger.