XWNZX

XWNZX

Straight Edge Personal Stories #8 - Marcin, WNŻ

Wielokrotnie zastanawialiśmy się z kumplem, co zadecydowało o tym, że ja zostałem vegan straight edge, a on (totalnie w oderwaniu od sceny hardcore’owej) po prostu niepijącym wegetarianinem. Pochodzimy bowiem z wydawałoby się kompletnie niesprzyjającego tego typu ideom środowiska. Otoczeni małomiasteczkową mentalnością wymieszaną z bogoojczyźnianym zaślepieniem, tradycją picia na umór i ugruntowaną opinią, że „obiad bez mięsa to nie obiad”, wyrwaliśmy się z tego. Na pewno nie udałoby się nam, gdybyśmy nie stali zawsze lekko na uboczu lokalnej społeczności. W moim przypadku było tak, że przez wrodzoną nieśmiałość nie wchodziłem za bardzo w interakcje z rówieśnikami. Byłem typowym outsiderem, zamkniętym w sobie. Doszła też obserwacja tego, jak ludzie zachowują się po alkoholu. Teraz oczywiście zdaję sobie sprawę, że są tacy, którzy potrafią bawić się z procentami i wcale to nie musi przypominać libacji. Jednak w dzieciństwie i przez późniejszy okres dorastania widziałem wyłącznie negatywne skutki picia. Awantury w domu, u sąsiadów, grupka starszych mężczyzn codziennie pijących pod sklepem, rówieśnicy tak bardzo podekscytowani faktem, że udało im się kupić piwo lub podkraść wódkę rodzicom. Nie pasowałem do tego, nie rozumiałem fascynacji piciem. Żenujące zachowania kolegów sprawiły, że chciałem być od nich inny pod każdym względem, szczególnie że to właśnie ci imprezowicze najbardziej mną pogardzali za moje niepicie, a przede wszystkim za nieśmiałość. Upijanie się było nieodłącznym elementem wszystkich tych pewnych siebie, cwaniackich kretynów czerpiących przyjemność z dręczenia słabszych. Wybranie przeze mnie przeciwnej postawy było swego rodzaju pokazaniem środkowego palca zarówno im, jak i całej polskiej, mocno zakrapianej tradycji. Najciężej było mi zrozumieć osoby, które pochodziły z domów z problemem alkoholowym, a mimo to dążyły do tego samego. Dlaczego chcą powtarzać błędy rodziców, przez które sami cierpieli? Nie musiałem się struć wódką, upić do nieprzytomności czy cokolwiek innego, żeby mieć do tego awersję. Wystarczyła mi obserwacja otoczenia. Po spróbowaniu alkoholu jeszcze bardziej utwierdziłem się w swoim przekonaniu. W liceum zacząłem słuchać kapeli AFI, pamiętałem ich jeszcze z soundtracku do gry Tony Hawk’s Pro Skater 3 (bez której nie słuchałbym pewnie teraz hc/p). I gdzieś w stosie informacji o zespole przeczytałem, że wokalista i gitarzysta są vegan straight edge. Sam wegetarianizm wydawał mi się wtedy słuszny, jednak zaprzestanie jedzenia mięsa nie jest proste, kiedy ma się w rodzinie myśliwych. Dowiedziałem się po jakimś czasie, co to takiego straight edge i stwierdziłem, że to jest to! Okołopunkowych klimatów słuchałem od gimnazjum, głównie pop punka, ale dopiero wtedy dowiedziałem się o Minor Threat, całym ruchu sXe i w ogóle o tym, czym jest hardcore. Moje odkrycie było bardzo pokrzepiające – okazało się, że dla mnie też jest miejsce na scenie punkowej. Wcześniej bowiem sam dałem się nabrać na stereotypy i łatki związane z jabolami. Jednak brak Internetu w domu utrudniał mi dotarcie do jakichkolwiek zespołów sXe. W 2010 roku w moje ręce wpadł „Pasażer” zawierający wywiady z Regresem, The Effort, Verse i Have Heart. Już wtedy określałem się mianem straight edge, lecz prawdziwa styczność z muzyką przyszła dopiero wtedy. Byłem zafascynowany szczerością i humanistycznym podejściem do drugiego człowieka. Nie zapomnę tego uczucia świeżości, jakie niosła ze sobą idea sXe w połączeniu z pozytywnym myśleniem, zwłaszcza że był to dla mnie ciężki czas związany z moją depresją. 
Z weganizmem było trudniej. Ciągle znajdowałem jakieś wymówki, np. wegańskie potrawy są trudne do przyrządzenia i drogie, a moja rodzina regularnie była zaopatrywana w darmowe mięso przez ojca-myśliwego, czy że po prostu nie wytrzymam. Jednocześnie oglądałem/czytałem różne materiały dotyczące diety roślinnej i autentycznie chciałem na nią przejść. Po raz pierwszy odważyłem się obejrzeć materiał filmowy z rzeźni i ferm. Popłakałem się. Zaczęła mnie denerwować wszechobecna trywializacja empatii wobec zwierząt. W domu mamy kotkę i psa. Przez te lata zwierzaki stały się członkami naszej rodziny. Wkurwiam się na samą myśl, że ktoś mógłby im coś zrobić, a przecież są kręgi kulturowe spożywające koty, w USA natomiast psy rasy beagle (jak mój pies) są wykorzystywane w testach tytoniowych… Słuchając zespołów z animalistycznym przesłaniem, czułem, że moja hipokryzja osiągnęła szczyt. Dopiero na studiach zacząłem ograniczać spożywanie mięsa, po raz pierwszy miałem swój w pełni wegetariański tydzień. Po roku przyzwyczajania organizmu postanowiłem, że koniec z hipokryzją. Jakoś przekonałem rodzinę, że faktycznie na takiej diecie czuję się lepiej i to pomogło, bo argumenty o nieprzyczynianiu się do cierpienia zwierząt niestety nic by nie dały. Wiedziałem, że swoją decyzją nie spełnię oczekiwań ojca, ale musiałem być fair wobec siebie i swoich przekonań. Po trzech miesiącach zauważyłem, że w sumie i tak większość potraw, jakie jem, to wersja wegańska i wcale to nie jest takie trudne, jak mi się początkowo wydawało. To był moment, w którym zapadła decyzja. Tak więc do standardowych już pytań „no ale czemu nie pijesz?” doszły „a ryb też nie jesz?” i „ale nie jesteś gejem?”. Zarówno vegan, jak i straight edge są dla mnie naturalnymi postawami, przychodzą mi bez wysiłku. To nie jest żadna codzienna walka z samym sobą, jak myślą niektórzy. Zamiast modlić się co wieczór, by wytrzymać w swych postanowieniach jeszcze chociaż jeden dzień, po prostu żyję, skupiając się na moich pasjach :)
Marcin, WNŻ
(#2, jesień/zima 2015/16)
Obsługiwane przez usługę Blogger.