XWNZX

XWNZX

Straight Edge Personal Stories #6 - Art, After Laughter

Straight Edge jako polityka
W październiku 2015 roku minie dokładnie 15 lat od chwili, gdy słuchając kasety Youth Of Today, namalowałem sobie X-y po zewnętrznych stronach swoich dłoni. Od tego momentu, prócz stempli w formie krzyży na każdym komplecie pościeli, straight edge odcisnął piętno na całym moim życiu.
Wpierw, z troski o własne życie i tracone sukcesywnie przyjaźnie, pomysł na punkową abstynencję przyszedł mi po lekturze wywiadu z Counterweight. "Take a Stand" wykrzyczany przez Raya Cappo był natomiast iskrą potrzebną, by podpalić lont - tak by bomba mogła pierdolnąć. To pewnie wtedy zdałem sobie sprawę, że ekstremalna forma picia towarzyskiego, którą wówczas uprawiałem, niewiele ma wspólnego z punkowym buntem - przeciwnie, jest typowo konformistycznym zachowaniem, którego społeczeństwo spodziewa się po młodym chłopaku. Bezpieczna forma buntu skierowanego głównie przeciw rodzicom.
"Straight Edge is Politics" – fraza, z którą spotkałem się jakoś około roku 2003 dzięki moim portugalskim przyjaciołom z New Wind. Wcześniej idea zaangażowanych politycznie kapel sXe znana mi była głównie przez zespoły takie jak Bloodpact. Ponieważ zaangażowany, polityczny przekaz był czymś, co zawsze najsilniej przyciągało mnie do hardcore'u, idea trzeźwości będącej narzędziem politycznym momentalnie do mnie przemówiła. W skali mikro odczułem to poprzez wzrost motywacji, by na poważnie zaangażować się w zespół, jeździć na wszystkie interesujące mnie koncerty w kraju i poza jego granicami, chłonąć i zgłębiać idee pojawiające się w okolicach środowiska hardcore punk. W skali mikro również zacząłem wyraźniej dostrzegać, jakie szkody w moim najbliższym otoczeniu wyrządzają wóda i dragi. W skali makro - środki zmieniające świadomość często stawały się narzędziem kontroli lub sposobem destabilizacji i kryminalizacji środowisk będących potencjalnym zagrożeniem dla lukratywnego dla niektórych status quo. Nieco bardziej konkretnie:

Narkotyki jako forma rasizmu
W latach 80. zeszłego wieku oddziały amerykańskiego CIA sprzedawały tony kokainy i cracku gangom L.A. - Crips i Bloods. Celem agencji była prawdopodobnie destabilizacja czarnych i latynoskich społeczności po wcześniejszym przełomowym sukcesie ruchów emancypacyjnych. Z drugiej strony nieco bardziej pragmatycznym celem (jak wskazał informator agencji) było zebranie pieniędzy dla nikaraguańskich contras walczących z prokubańskimi socjalistami. Do tej pory społeczności mniejszości w USA są, poprzez narkotyki i przestępstwa z nimi powiązane, spychane na margines życia społeczeństwa amerykańskiego. Kryminalizowani, potępiani i z gorszymi perspektywami. Będąc przy Ameryce Północnej, warto wspomnieć też historyczne "konkurowanie" o ziemię z lokalnymi społecznościami indiańskimi, które okazały się całkiem dobrze przygotowane do starć militarnych w trudnych, górskich terenach. Być może to podarunek "ognistej wody", który otrzymali od białego najeźdźcy, stał się kluczem do wrót rezerwatów, w których z łaski nowych gospodarzy mogą kultywować swoją tradycję - dopóki oczywiście nie stoi to w sprzeczności z interesem naftowych potentatów.

Alkohol jako narzędzie zarówno totalitarnej, jak i kapitalistycznej opresji
Gdy pod koniec XIX wieku szwedzkie ruchy pracownicze zaczęły rosnąć w siłę, pracodawcy obrali bezkonfrontacyjny charakter walki o swoje interesy - mianowicie rozdawali robotnikom darmową wódkę, by głowy tych zajęte były czym innym niż kolektywne dobro. Dlatego właśnie szwedzkie ruchy robotnicze, a w ślad za nimi ruchy brytyjskie, fińskie oraz islandzkie postulowały całkowitą abstynencję jako sposób na odparcie miękkiej opresji w nich skierowanej.
Pod koniec lat 20. ubiegłego wieku Józef Stalin nakazał wzrost produkcji alkoholi, co w zamierzeniu miało dać Związkowi Radzieckiemu zastrzyk finansowy potrzebny do industrializacji kraju. Dodatkowo alkohol promowany był wśród obywateli, będąc narzędziem kontroli i społecznych badań prowadzonych na zlecenie Partii. Z racji niedoboru barów wódka kupowana była na bazarach (kolkhoz markets) i w robotniczych kafeteriach, po czym pita w miejscach publicznych: na dworcach, stacjach czy w kafeteriach, co dawało NKWD szerokie możliwości tworzenia raportów tzw. nastrojów społecznych.

Nigdy nie byłem w stanie wskazać twardej zależności: abstynenci - świadomi oraz aktywni rewolucjoniści; konsumenci środków odurzających - zmanipulowani ignoranci. Świat nie jest tak prosty i jednoznaczny. Nie raz ani nie dwa poznawałem ludzi niestroniących od intoksykacji, którzy w głowie mieli wszystko po kolei. Równocześnie załoganci wykorzystujący swój trzeźwy umysł niemal wyłącznie do zapamiętywania nazw ulubionych kapel też nie byli nigdy rzadkością. Nie sposób ocenić ludzi przez pryzmat tego, czy lubią się upić, upalić, czy też w czasie wolnym wolą obejrzeć film. Dawno się tego nauczyłem. Ideologie i dogmaty są jedynie narzędziem. To, w jaki sposób będą wykorzystane, zależy od operatora. Szukanie na siłę jakiejś niesamowitej głębi w idei trzeźwości również wydaje się pomysłem idiotycznym. Mnie kultura “5 dni roboty i 2 dni imprezy” aka “byle do piątku” zawsze była obca - nie lubię tracić czasu, czekając na jutro. Z tą różnicą, że kiedyś po prostu piłem i paliłem niezależnie od dnia tygodnia, teraz nie robię tego wcale.
Art, After Laughter.
(#2, jesień/zima 2015/16)
Obsługiwane przez usługę Blogger.