XWNZX

XWNZX

Straight Edge Personal Stories #10 - Krzysiek


Z tematem straight edge spotkałem się dzięki dobremu koledze, który jakiś czas siedział w klimacie hc/punk. Trochę o tym opowiadał, wiedziałem, o co chodzi, ale traktowałem sprawę bez specjalnego przekonania. Ot, kolejna subkultura, zajawka dla dzieciaków, które potrzebują zaspokoić potrzebę przynależności, więc wymyśliły coś, wokół czego mogłyby się organizować i tyle. Trochę później na jednym z koncertów, kiedy wracałem od baru z browarem w ręce na salę, gdzie grały kapele, coś mnie tknęło, żeby zadać sobie pytanie – po co mi to? I tak to się chyba u mnie zaczęło. Na początku z rezerwą. Fajek nie paliłem, po dragi nie sięgałem, „wyrywanie lasek” to też nie była moja bajka. Było samo alko, które piło się, bo był weekend, bo gdzieś się szło, bo było co oblać, był gorszy nastrój albo dobry dla odmiany, lub też nie było nic do robienia. Gdybym miał odpowiedzieć po latach, dlaczego się piło, to musiałbym szczerze napisać, że nie wiem. Po prostu tak się czas spędzało. Pili ci starsi, rodzina, o tym się myślało, to się planowało i w końcu się robiło. O dziwo, rezygnacja z tego przyszła z łatwością. Powiedziałem sobie, że spróbuję i jakoś poszło. Parę miesięcy wcześniej udało się z wegetarianizmem, od kilku tygodni eksperymentowałem z weganizmem, scenę hc/punk dopiero co poznawałem, więc czas na zaprowadzanie zmian był dobry. Mimo że żyłem zgodnie z założeniami sXe i ono samo stanowiło dla mnie inspirację, to jednak określenie się tak zajęło mi trochę czasu. Zawsze z dystansem podchodziłem do utożsamiania się z jakimiś grupami, ruchami, ideami. Nie inaczej było tym razem. Powoli jednak wsiąkałem w sprawę, coraz bardziej wczytywałem się i poznawałem tematy, które poruszały kapele tego nurtu, czy to w tekstach, wkładkach do płyt, wywiadach czy między kawałkami na koncertach. Równocześnie dość mocno wgłębiałem się w filozofię wyzwolenia zwierząt i tak, chcąc nie chcąc, obie drogi zaczęły układać mi się w jedną całość lub raczej upewniałem się, że vegan straight edge to jest dokładnie ścieżka, jaką podążam i jaką chcę iść. Podkreślanie wagi własnych wyborów, odpowiedzialności za nie i ponoszenia ich konsekwencji, podnoszenie sprawy walki o prawa zwierząt, prawa człowieka, niszczenia natury i zagrożeń, jakie to niesie – to były kwestie, które spowodowały, że drogę tę uznałem za własną i to przekonało mnie, że jednak sXe jest dla mnie. Muzyka? Tak, też miała i nadal ma swój urok. Energia, pasja, czasem wkurzenie i chęć zniszczenia innym razem pozytyw i sporo nadziei. Ona też w końcu jest nośnikiem tej idei. Cała otoczka, specyficzny styl, postawa wobec świata – to jest to. Etyka DIY, zaangażowanie, oddolne działanie, grupy oparte na dobrowolności i koleżeństwie – wszystko, co oferuje hc/punk, tylko że na trzeźwo i świadomie. Licząc od dnia, kiedy postanowiłem spróbować nie pić, mija w tym roku 13 lat. Z perspektywy czasu wybór ten okazał się jednym z lepszych, a droga, którą wtedy obrałem, mocno ukształtowała mnie i to, co robię. Wszystkie osoby, które dzięki temu poznałem, sytuacje i momenty, jakie przeżyłem, to jest dopiero cenne i ma prawdziwą wartość. Niepicie, niepalenie, życie bez narkotyków – tak brzmią główne założenia idei straight edge, ale to, co dla mnie ważne, kryje się w tym, co oferuje i daje, jak już się w to zagłębisz. Wolność własna i innych, wyzwolenie zwierząt, troska o środowisko, sprawy społeczne, konieczność samorozwoju, aktywizm. Skoro jesteś już trzeźwy, to co z tym zrobisz? Tym jest dla mnie straight edge.
(#5, wiosna 2018)
Obsługiwane przez usługę Blogger.