XWNZX

XWNZX

Gorilla Biscuits – Start Today


Początek lat 80. nierozerwalnie łączy się z rozkwitem sceny Nowego Jorku. Inspiracja zaczerpnięta ze stolicy kraju nie poszła na marne. Punki z okręgu DC pokazały, jak prawidłowo rozkręcić niezależne środowisko, opierając się o zasady DIY. Nowojorczycy nie mogli być przecież gorsi. Podobnie jak w Waszyngtonie, kolejne pokolenie dzieciaków odczuwało potrzebę odseparowania się od starszych punków. Chcieli wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęły powstawać kolejne kapele, tworzące podwaliny pod typowe brzmienie NYHC. Jednym z takich zespołów był Agnostic Front, który używając terminu „hardcore”, stawiał grubą kreskę między nim a dotychczasową sceną NY, pełną „przećpanych i pozujących na artystów” reprezentantów poprzedniej fali. Nowa muzyka dobrze odzwierciedlała środowisko, z jakiego wywodziła się młoda generacja. Były to dzieciaki żyjące na ulicy, często w biedzie, otoczone przemocą i narkotykami. Nietrudno było o bójkę, kosę w żebra czy znalezienie się w areszcie. Podobnie było na koncertach, na których wielokrotnie interweniowała policja. Dzieciaki nie czuły się jednak zniechęcone, wręcz przeciwnie. W końcu wszelkiej maści wyrzutki społeczne i outsiderzy znaleźli środowisko, w którym mogli być sobą.
Kultowy klub CBGB był miejscem, w którym regularnie odbywały się gigi hardcore’owych ekip. Uczestniczyli w nich także Anthony Civarelli (znany jako Civ), Arthur Smilios i Walter Schreifels. Ostatnia dwójka poznała się, pracując razem w supermarkecie. Arthur grał już w tamtym czasie na gitarze dla Token Entry. Hardcore’em zainteresował go kolega z zespołu, wokalista Anthony Comunale (później Raw Deal i Kiling Time). Był on kimś w rodzaju miejscowego guru hc/p, który z chęcią wdrażał nowe dzieciaki w zasady funkcjonujące w tym środowisku, pożyczał płyty, robił składanki z najlepszymi kapelami. Natomiast Walter grał wtedy w Youth of Today. Wszyscy razem chodzili na koncerty w każdy weekend. Ekipa szybko skumała się z resztą załogi YoT, szczególnie z Rayem Cappo i Johnem Porcellym. Pomysł na wspólne granie pojawił się podczas jazdy na deskorolkach, kiedy to z boomboxa leciało „We’re Only Gonna Die” Bad Religion. Agnostic Front także wywarł na nich na tyle duże wrażenie, żeby założenie przez młodziaków własnej kapeli było jedynie kwestią czasu. Podstawowy skład zaczął się powoli formować. Jak to często bywa, nie było komu objąć roli wokalisty. Padło na Anthony’ego, choć sam zainteresowany nie był specjalnie z tego faktu zadowolony. Podobno tak bardzo denerwował się podczas pierwszych koncertów, że starał się mieć wzrok jak najczęściej skierowany w podłogę lub ścianę. Oglądając archiwalne nagrania, odnoszę jednak wrażenie, że jego początki wcale nie były takie złe. Natomiast Walter stał się autorem większości utworów GB. W przeciągu wszystkich lat działalności przez zespół przewinęło się parę osób więcej. Eric Fink z Side by Side w okresie od demówki do EP-ki „Gorilla Biscuits” grał na basie, jednak na owym minialbumie rolę tę przejął już Arthur Smilios. Perkusistą natomiast we wczesnych latach był Sammy Siegler, zmieniony później przez Luke’a Abbeya. Z czasem kapela pokusiła się o drugiego gitarzystę, Alexa Browna, którego można usłyszeć już na „Start Today”. 
Pierwszy koncert zagrali 31 sierpnia 1986 roku w CBGB. Nazwa zespołu powstała tak naprawdę na ostatnią chwilę i miała być jedynie tymczasowa. Otóż kumple z Token Entry załatwili chłopakom gig. A jak można grać bez nazwy? Padło na gorilla biscuits, slangowe wyrażenie określające duże pigułki metakwalonu, narkotyku popularnego w niejednej dzielnicy Nowego Jorku. Nieźle jak na zespół kojarzony ze straight edge. W następnym roku wypuścili własnym sumptem kasetę ze swoim demo. Kolejnym krokiem było wydanie przez Revelation Records siedmiocalówki self-titled, na której znalazła się na nowo nagrana połowa pierwszej kasety plus premierowe kawałki. W roku 1989 ukazał się jedyny longplay grupy – „Start Today” – który okazał się najlepiej sprzedającą się płytą w dorobku Revelation Records i pierwszym wydawnictwem wytwórni puszczonym także na CD. Niestety, kapela istniała jeszcze przez zaledwie dwa lata. Rok 1997 przyniósł niespodziewany powrót legendy z okazji benefitowego gigu na rzecz rodziny zmarłego w tamtym czasie frontmana Warzone – Raybeeza. Od 2005 zdarzyło się im zagrać trochę koncertów z przeróżnych okazji i tak jest do dzisiaj. Swoją drogą, to ciekawe, jak zespół istniejący zaledwie kilka lat w początkowym okresie działalności mógł tak bardzo namieszać. Wytyczył wręcz nową ścieżkę całej masie dzieciaków. Musiał być to niezły szok dla samych muzyków. Zgadałeś się z kumplami, żeby razem pograć, tworzycie kawałki, nagrywacie jakieś demko, pograliście trochę gigów, przymierzacie się do wydania większego albumu… I nagle okazuje się, że wasz materiał to kamień milowy gatunku!
Gorilla Biscuits przez dłuższy czas kojarzyłem jako ten „kultowy zespół, który warto znać”. Zanim jednak zebrałem się, żeby nadgonić zaległości z historii hardcore’u, trafiłem na cover ich sztandarowej piosenki – „Start Today”. Moja scenowa wiarygodność zapewne osłabnie po tym, jak napiszę, kto wykonywał ów cover. Tak, był to Fall Out Boy, ulubieńcy MTV i czasopism typu Bravo. Otóż nie wiem, który to już raz z kolei gra z serii Tony Hawk’s stała się dla mnie źródłem wiedzy o hc punku. Przy części Tony Hawk’s American Wasteland twórcy gry wpadli na taki oto pomysł – „oprócz tradycyjnego soundtracka dodamy jeszcze bonusowe kawałki. Niech będą to same covery największych klasyków punka, tyle że zagrane przez zespoły popularne obecnie wśród dzieciaków!”. Tak też się stało. Czytałem kiedyś na forum przemyślenia załogantów na ten temat. Opinie nie były zbyt przychylne. Jak to tak, pozerskie kapele rujnujące nasze hymny swoimi sprzedajnymi łapskami? I to wszystko zrobione na potrzeby gry komputerowej, na której ktoś ma zarabiać hajs? Nie do pomyślenia! Rozumiem po części podobne argumenty. Lecz z drugiej strony, ile było dzieciaków, które dzięki tym soundtrackom w ogóle zainteresowały się taką muzyką? Z moich obserwacji wynika, że całkiem sporo. Sam jestem jednym z nich. Więc koniec końców, uważam, że to był dobry pomysł. Razi cię My Chemical Romance grający „Astro Zombies” Misfits? Nie słuchaj! Poza tym znalazło się tam także np. Rise Against z kawałkiem Black Flag. Jak dla mnie – spoko.
W każdym razie przyszedł ten moment, w którym sięgnąłem po jedynego longplaya GB. Nie powiem, przeżyłem mały szok, ponieważ spodziewałem się raczej dość tradycyjnego brzmienia, mocnej łupanki i rozwrzeszczanego wokalu. Katując wcześniej Minor Threat i Youth of Today, nie myślałem, że można tak melodyjnie zagrać hardcore’owe kawałki. Powiedziałem kiedyś koledze, że gdyby to porządnie nagrać, w bardziej przystępnej formie, z większą ilością śpiewu, to mogłyby to być prawdziwe radiowe hity, co właściwie udowodnił przypadek tytułowego kawałka. Na szczęście Civ i reszta nigdy nie wpadli na ten pomysł, he he. Z jednej strony szybko i agresywnie, z drugiej – niesamowicie chwytliwie i z wyczuwalną od samego początku pozytywną energią. Gorilla Biscuits wyróżniali się na tle morza ekip prężących muskuły i starających się zgrywać twardzieli. Bardzo sobie cenię załogi tego typu, ponieważ to właśnie one rozpychają się łokciami i robią na scenie miejsce dla każdego, kto poczuje się jej częścią. Nie tylko dla ultramęskich wojowników mosha. I to nie jedyne skojarzenie z 7 Seconds. Nawet barwa głosu i momentalne zaśpiewy Civa przypominały mi wokal Kevina. Poza tym podczas słuchania obu zespołów wpadam w podobny nastrój. Mimo że teksty ze „Start Today” w dużej mierze poruszały sprawy przykre, typu rozczarowanie, osobiste porażki, odwracanie się od ideałów czy wkradający się na scenę rasizm, czuć w nich jednocześnie silną motywację do działania. „Jeśli masz już dość podejmowania kolejnych prób, jak możesz oczekiwać sukcesu?”. Na oddzielną uwagę i ogromne uznanie zasługuje oczywiście utwór „Cats and dogs”, zadający podstawowe pytanie – dlaczego ludzie potrafią kochać psy i koty przy równoczesnym okrucieństwie w stosunku do innych zwierząt? Gorilla Biscuits to nie tylko jeden ze sztandarowych reprezentantów wyłaniającego się w drugiej połowie lat 80. ruchu dzieciaków stroniących od używek. To także zespół, który jako jeden z pierwszych poruszył kwestię animalistyczną. Jak sami wspominali w wywiadach, „kiedy wchodzisz w hardcore, odłączasz się od 90% populacji. Kiedy zostajesz straight edge, odgradzasz się od 90% sceny hc. Kiedy jesteś straight edge i wegetarianinem, odseparowujesz się nawet bardziej”. Mimo to potrafili być wierni swoim ideałom, które starali się rozpropagować, za co należy się im wielki szacunek. Pomijając już sprawy pozamuzyczne, „Start Today” to najzwyczajniej kawał zajebiście zagranego, pozytywnego hardcore’u, do którego regularnie wracam. Pamiętajcie, good intentions!
~Mn
(#4, lato 2017)
Obsługiwane przez usługę Blogger.