XWNZX

XWNZX

Suicidebycop

Jak niewiele załóg w kraju, Suicidebycop to kapela gości przed trzydziestką. Grają mocno energetycznego hardcore punka po linii Ameryki lat 80., Black Flag i Minor Threat. Chłopaki są bardzo aktywną koncertowo załogą, o czym zresztą będzie co nieco powiedziane, nagrali już dwa materiały, które przesłuchać można na ich Bandcampie. Zapraszam do lektury! ~Janek

Cześć! Zacznę od trochę patetycznego pytania - nie sądzisz, że ostatnimi czasy granie old school hardcore'a stało się popularne i można powiedzieć, że poniekąd wyparło nowoszkolne granie w naszym kraju?
Zależy, co rozumiesz pod pojęciem „old school hardcore'a”, bo wydaje mi się, że my na przykład gramy bliżej starego Black Flag niż w klimacie lat 80., Nowego Jorku itd. Ale tutaj się z tobą zgadzam, bo kapel grających jak Knife In The Leg, ThugxLife, Fight Them All czy choćby my jest o wiele więcej niż beatdownowych czy metalcore'owych. Uważam, że jest to jak najbardziej dobra tendencja, bo rzeczy takie jak beatdown czy metalcore są grane na jedno kopyto. Kapele na naszej scenie mają w sobie coś unikatowego. Myśląc o tych wymienionych przeze mnie zespołach, od razu słyszysz ich charakterystyczny styl, a wszystkie kapele nowoszkolne brzmią tak samo - przynajmniej ja zawsze odnosiłem takie wrażenie.

Zgadzam się z tobą. W dniu, w którym wasza debiutancka epka miała swoją premierę, na waszym profilu facebookowym pojawiło się zdjęcie karty do głosowania z wypisanym "SUICIDEBYCOP - First Four Songs". Czy karta znalazła się w urnie?
To jest bardziej pytanie do naszego gitarzysty, Królika, który robił to foto, ale myślę, że jak najbardziej znalazła się w urnie. Nie trzyma jej na pamiątkę i nigdy jej nie widziałem, więc pewnie ją wrzucił.

Jak zapatrujesz się na popularność partii Razem wśród scenersów? Nie sądzisz, że głosowanie na Razem to takie samo łudzenie się, jak głosowanie na każdą inną partię? Jaki jest twój stosunek do wyborów?
Mój stosunek do wyborów jest taki, że na nie nie chodzę. Myślę, że scena powinna pozostać wolna od partii politycznych - wiadomo, że powinna być ukierunkowana na konkretną ideologię, ale nie wiem, czy akurat na tę partię. Razem ma dobre postulaty, jeżeli chodzi o gospodarkę, choć wiadomo – to zależy od światopoglądu – obyczajowo popieram w stu procentach. To zależy, czy twoje podejście jest bardziej anarchistyczne, czy pragniesz, by rząd doprowadził do zmian w twoim kraju, zależy, czy jesteś przeciwko głosowaniu, czy nie. Na wybory nie chodzę, bo politykę traktuję tak, jak traktuję religię - nie deklaruję siebie jako skrajnego ateisty, religia nie jest mi potrzebna do szczęścia. Nie jestem za tym, żeby podnosić wielkie larum na Facebooku, wypisywać milion postów o prezydencie i rządzie, tak naprawdę średnio mnie to interesuje. Jeżeli bycie w partii Razem lub głosowanie na nią jest zgodne z czyimś sumieniem, to jest to jak najbardziej OK. Wiadomo, że o wiele lepiej głosować na nich niż na każdą inną partię, która kandydowała w ubiegłych wyborach parlamentarnych.

Nie sądzisz, że dzisiaj Polacy mają dziwny stosunek do rozwiązywania swoich problemów? Zamiast strajkować i wspierać oddolne inicjatywy, wolą głosować na prawicowe partie, takie jak PiS, które wygrało wybory.
Odnoszę wrażenie, że cały czas było to słynne „wybieranie mniejszego zła”. Większości osób nie interesowało, czy wybiorą lewicę, czy prawicę, większości nie chciało się za bardzo czytać programów wyborczych partii; oni po prostu byli znużeni PO, na które sporo osób narzeka. No i wyszło, jak wyszło.
To prawda, że nie ma u nas takich inicjatyw, jakie były te parę ładnych lat temu, gdy nie było nas jeszcze na świecie. Teraz tego nie zauważam, jedyną z inicjatyw było pospolite ruszenie, gdy chcieli nam banować internet - to też o czymś świadczy. Jeśli na przykład PiS robi wały z Trybunałem, to wielu ludzi nie wie nawet, w jakim celu został on powołany i mają to w dupie, nie przejmują się tym kompletnie. Stąd brak w społeczeństwie tej siły, by wyjść na ulice i to blokować. Jeżeli sprawy wyglądałyby jak za komuny, gdyby milicja wpadała do domów i trzepała mieszkania, wtedy mogłoby to wyglądać inaczej.

Czyli uważasz, że wiele osób nie widzi potrzeby angażowania się w takie akcje?
Tak mi się właśnie wydaje. Wiadomo, że takie akcje mogą też kojarzyć się zbyt jednoznacznie – z jakąś opcją polityczną, a jest u nas wiele fajnych inicjatyw oddolnych, które nie mają żadnego związku ze strajkowaniem czy konkretną partią. Można przecież wyjść i pomóc w organizacji Food Not Bombs czy Kuchni Społecznej. Powodem panującej sytuacji jest głównie brak świadomości społecznej i empatii.

Wróćmy do waszej muzyki. Nie posiadacie żadnego nagrania poza wspomnianą wyżej epką, jednak popełniliście już materiał na nową, która ma wyjść na winylu. Czy będzie dłuższa niż poprzednia? Kto będzie jej wydawcą, jeżeli można wiedzieć?
Tak, nagrywaliśmy po raz kolejny na Rozbracie, u Jędrasa. Naprawdę świetnie się z nim współpracuje i doskonale się rozumiemy, jeżeli chodzi o realizację. Jędras sporo nam podpowiedział. Nagraliśmy sześć numerów, które ukażą się na winylu, dzięki uprzejmości Borysa z Warszawy (Melina Crew Records). Tak naprawdę czekamy już na finalne miksy i myślę, że niedługo EP będzie w sieci.

A czy ta nowa epka będzie troszeczkę dłuższa od poprzedniej?
Tym razem będzie sześć numerów, razem jakieś 9-10 minut. Nie wykraczamy raczej poza dwie minuty na utwór. Jest to jakieś półtorej minuty na każdy numer – myślę, że to wystarczy i nie zmęczymy słuchaczy.

To ile wy w sumie macie kawałków?
Na pierwszej epce są cztery, na drugiej będzie sześć, do tego gramy trzy pierwsze kawałki, które nie są nagrane, no i zawsze wrzucimy jakiś cover. Czyli jest 13-14 numerów na żywo, łącznie set, który trwa powiedzmy 20 minut – nie ma tam gadek, bo się wstydzę.

Niedawno stuknął wam rok działalności. Powiedz, ile koncertów zagraliście do tej pory? Wydajecie się być pod tym względem całkiem zapracowaną załogą.
Sam jestem zaskoczony, że tak fajnie udaje nam się to ogarniać, bo zagraliśmy pierwszy koncert chyba 17 kwietnia w Pilonie (Nie chyba, a na pewno. Wraz ze Zradą i Super Potworem – dop. Janek) i od tego czasu było ich 18 albo 19. Na ten rok również mamy już parę zaplanowanych gigów. Ze wszystkich mamy wiele fajnych wspomnień i naprawdę cieszę się, że ten zespół tak się rozbujał.

Nie byle jakie te koncerty były, skoro graliście m.in. z The Casualties i H20.
Tak, graliśmy z H20 w Bydgoszczy, z Casualties w Warszawie, graliśmy też na koncercie z Siberian Meat Grinder w Toruniu (na którym się zresztą poznaliśmy). Cieszę się, że jesteśmy zapraszani na takie koncerty, gdzie możemy pokazać się trochę większej rzeszy ludzi. Grałem też w jakichś typowo punkowych, trzyakordowych kapelach i wychodziło to różnie. Zazwyczaj grałem koncerty, na których było 10, 20 osób na sali, a kiedy wyszedłem na scenę na tym koncercie z Casualties, miałem straszny stres – sala w Progresji w Warszawie wypełniona – robiło to wrażenie.

A tak pytając o ten koncert z The Casualties, to jak byliście odbierani? Domyślam się, że nie każdy, kto przychodzi na koncerty takich kapel, śledzi poczynania zespołów ze sceny hardcore punk, więc jak się domyślam, wiele osób mogło was nie znać. Jaki generalnie był odbiór występu waszej kapeli?
Na koncercie było sporo dzieciaków, ale było też sporo załogantów z Warszawy, których kojarzę, głównie młodych – raczej dobrze się bawili. Gramy dosyć szybką muzykę, mało tutaj breakdownów itp. Młodym punkom się to podobało, skakali sobie i dobrze się bawili – nieważne jak, ważne, że szybko! Grały z nami jeszcze dwie lokalne kapele, których odbiór też był spoko, choć wiadomo, wtedy jeszcze było o wiele mniej osób, bo szczerze mówiąc, takiego stężenia tanich win jak wtedy nie widziałem już dawno. Konsekwentnie chlane przed wejściem do Progresji. Swoją drogą te bandy były całkiem w porządku, także ludzie niepotrzebnie je ominęli, bawiąc się w inny sposób przed koncertem. Myślałem, że będziemy całkowicie olani, bo wszyscy przyjdą głównie na Casualties, że mało kto będzie na tej sali, a sala była praktycznie pełna. Wiesz, jak to na dużych koncertach, najwięksi fani Casualties już zajmowali pierwsze rzędy podczas naszego występu, by stać jak najbliżej sceny, co się zresztą opłaciło, bo potem ich wokalista wylewał na nich browar, co wyglądało dosyć ciekawie :)

A pamiętasz może nazwy tych kapel, które zagrały wtedy przed wami?
O Jezu, jedna to była Grüz, a nazwy drugiej (Garage 11, a nazwę tej pierwszej pisze się Gruzz, a nie, jak twierdził Igor, z umlautem – dop. Janek) nie potrafię sobie przypomnieć. Była to lokalna kapela i grali najzwyklejszego punk rocka, który po prostu był zagrany na dobrym poziomie.

A za granicą też graliście?
Graliśmy w Dreźnie w Niemczech, w grudniu.

A skoro już gracie tak dużo, nie kusiło was, by wyruszyć na jakąś europejską trasę nie krótszą niż tydzień?
Planujemy jakąś traskę na lato, wiadomo, że to są jeszcze dalekie plany. Myśleliśmy o 10-11 dniach, może południe - Węgry, Austria. Zobaczymy, jak to wypali, na razie jestem na etapie zbierania kontaktów. Myślę, że niedługo nadejdzie czas wysyłania tysięcy maili i jestem dobrej myśli. W Dreźnie udało się jakoś to nakręcić, to była gadka na zasadzie „Ej, zrobicie nam kiedyś koncert?”, no i jednak się odezwali, zapamiętali nas, zapisali sobie gdzieś tam, więc liczę, że z konkretnymi datami pójdzie jeszcze łatwiej. Tym bardziej że sporo z tych kontaktów podesłał mi Tomek z Concrete Dog, który ogarniał też chłopakom trasę. Jechali przecież na 14 dni na południe, zahaczyli o Bałkany, więc myślę, że wspólnymi siłami coś zdziałamy.

Skoro już wspomniałeś, że w Dreźnie to wy przypomnieliście się pierwsi organizatorom, jak to zazwyczaj u was bywa? Czy zdarza się tak, że piszą do was organizatorzy, z którymi nigdy wcześniej nie kontaktowaliście się? Czy zazwyczaj trzeba się prosić?
Jeżeli chodzi o te większe koncerty, bywało różnie – z H2O ja zagadałem, bo naprawdę zależało mi na tym koncercie, z Casualties np. organizatorzy odezwali się sami. Jeżeli chodzi o większość gigów, które zagraliśmy, często organizatorzy piszą do nas, to miłe. Myślę, że gdzieś tam tkwimy w świadomości wielu znajomych organizujących koncerty. Jeśli robią gig w takim stylu, to pamiętają o nas, za co jestem im wdzięczny.

W obecnych czasach do punk rocka nie zawsze dociera się dzięki Dezerterowi lub Moskwie. Jak wyglądał u ciebie pierwszy kontakt z kulturą punk?
Pierwszy kontakt wyglądał u mnie tak, że w podstawówce byłem strasznie wielkim fanem Red Hot Chilli Peppers. Ich gitarzysta nagrywał masę solowych płyt i na jednej z tych płyt grał Omar Rodriguez-Lopez z At the Drive-In. Wiadomo, był to jakiś 2007 rok, kiedy byłem w piątej klasie podstawówki i wtedy raczej emo kojarzyło mi się z grzywkami forsowanymi przez gazety typu Bravo czy Popcorn, ale zapoznałem się z tym prawdziwym emo, obczaiłem At The Drive-In, Fugazi i nie da się ukryć, że jakoś tam zwariowałem. Przez Fugazi doszedłem do Minor Threat, chociaż też potem miałem swój typowo punkowy okres, kiedy byłem w gimnazjum i zaczęły oddziaływać na mnie te kapele w stylu Dezertera, KSU, których wszyscy słuchają na początku. Pierwszy kontakt jednak był właśnie przez At The Drive-In. Wydaje mi się, że całkiem nietypowo.

Mnie również, bo, szczerze mówiąc, jest to taki ciekawy kierunek. Kiedyś Jambeer ze Zdrajców Rządowych stwierdził, że większość młodych załogantów dociera dzisiaj do punk rocka przez metal, dużo osób dociera od tej strony (nie chcąc nikogo urazić) „jabolowej”. A od RHCP przez At The Drive-In to nie jest w sumie ani to, ani tamto.
Można uznać to za trochę popową stronę, bo jednak udało się to przez Red Hotów, którzy są znani chyba na całym świecie. Oni zresztą też w początkowym okresie swojej kariery mieli dosyć szalone utwory, odbijali w jakieś hardcore’owe klimaty, może przez parę utworów. Coverowali też Iggiego Popa, dzięki czemu go poznałem, więc myślę, że to też miało wpływ na mój kontakt z kulturą punkową, chociaż wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielki jest Iggy Pop - traktowałem jego muzykę jako taki old schoolowy rock’n’roll. Tak jak mówię, miałem 12 lat i poziom mojej świadomości muzycznej nie był zbyt wysoki.

Jesteśmy z tego samego rocznika - 95'. Powiedz mi, jak zapatrujesz się na ogół naszego pokolenia? Poroniona generacja czy "kiedyś im to minie"? Czy twoim zdaniem moda wśród dzisiejszej młodzieży na nacjonalizm jest w dużej mierze przejawem młodzieńczej głupoty, czy może to coś więcej?
Myślę, że jest to to, o czym rozmawialiśmy już wcześniej. Pewnie wyniesione jest to z domu. Ludzie są po prostu znudzeni PO, gdzieś w ich świadomości istniał PiS będący opozycją, więc ludzie wyforsowali ich. Natomiast jeśli chodzi o młodzież – młodzi ludzie mają większą skłonność do radykalizacji i myślę, że z tego bierze się ta moda na nacjonalizm. Mam nadzieję, że minie to jak najszybciej. Szczerze mówiąc, nie spotkałem jeszcze ludzi o takich poglądach, którzy byliby jednocześnie oczytani i byliby świadomymi nacjonalistami/narodowcami – oprócz 1-2 osób większość to nacjonaliści, którzy ulegli „modzie na bluzy”. Osoby z naszego rocznika jeszcze w poprzednich wyborach nie mogły głosować, dlatego też nie było wtedy aż takich nastrojów. Radykalizacja ta wynika z tego, że fajnie jest być „anty” - tak jak zawsze antysystemowość kojarzyła się z punk rockiem, nagle antysystemowcem stał się Kukiz. To jest poronione. Mnie cały czas przyciąga to, co jest anty, więc jeśli ktoś ma inne tego rozumienie – szkoda.

A jaki jest profil naziolstwa u was w mieście, w Toruniu? Można dostać wpierdol czy głośno krzyczą tylko u siebie na stadionach?
Nie umiem za bardzo się do tego ustosunkować – do Torunia przyjechałem dopiero na studia, półtora roku temu. Z tego, co wiem, chociażby z opowieści, to kiedyś wyglądało to gorzej, teraz są jakieś grupki, widać to po wlepkach, po wrzutach na murach; ale mnie osobiście nie spotkała żadna nieprzyjemna sytuacja oprócz okrzyków na osiedlu – ale było to tydzień po przeprowadzce, więc sądzę, że miało to bardziej związek z tunelami czy tatuażami niż z graniem w punkowej kapeli.

Nie sądzisz, że poczucie indywidualności nie jest dzisiaj u wybitnej większości ludzi pożądaną wartością? Czy, tak jak niektórzy, sądzisz, że orwellowska dystopia staje się rzeczywistością, czy, jako że historia kołem się toczy, nadejdzie odkrętka o 180 stopni i aż tak źle nie będzie?
Każdy młody chce być indywidualistą, ale ja wszędzie widzę tych samych ludzi. Jak ja wchodziłem w hardcore punk bardziej świadomie te parę lat temu, to właśnie wydawało mi się, że rzeczy związane z ubiorem czy wyglądem, takie jak tunele, tatuaże, vansy itp., były jakby zarezerwowane dla tej jednej grupy – na ulicy poznawałeś swojego. Teraz tunele, dziary i vansy ma co druga laska chodząca na techno :) Nie mam pojęcia, czy ta odkrętka nastąpi, ale patrząc na starsze pokolenia, myślę, że nie będzie to wyglądało aż tak źle. Zawsze wkurwiały mnie gadki, z którymi na pewno się kiedyś spotkałeś gdzieś w liceum: „'94 – ostatni normalny rocznik” itd. W tym wieku zawsze patrzy się na tych młodszych trochę z góry. Ja np. już nie do końca kumam ideę Snapchata, mimo że zajmuję się mediami społecznościowymi. W wieku 18 czy 20 lat różnica 3, a co dopiero 6 lat, jest kolosalna – dopiero potem to się przecież zaciera. Niemniej nie kumam, po co chwalić się wszystkim, co robisz, w internecie, ale potrzeba atencji u moich rówieśników jest często ogromna, co nie do końca rozumiem (ja zauważam ją u nieco starszych również, naście lat starszych – dop. Janek).

No właśnie, to jest też ciekawy temat, który poruszyłeś. Dzisiaj, dzięki tym Instagramom, Facebookom i Snapchatom, jest to bardziej uwidocznione, niż może było kiedyś, ale mam wrażenie, że przez to mocno wychodzą z ludzi tendencje do ekshibicjonizmu moralnego, tendencje egocentryczne. Na przykład niektórzy zakładają fanpage’e, na które wrzucają swoje zdjęcia. Nie sądzisz?
Zgadzam się z tobą, sam widzę po sobie, jak to działa, bo wiadomo – jest jakieś tam konto na Instagramie, na Facebooku, zmienisz sobie profilówkę, lecą lajki i się cieszysz. Ja jestem daleki od ekshibicjonizmu emocjonalnego, wolę to przekazywać w tekstach. Gdy się wykrzyczę, to jest mi lepiej, nie muszę wypisywać tego na fejsie. Jeżeli jednak ktoś nie gra w kapeli punkowej, to musi niektóre rzeczy inaczej odreagować.

I Facebook jest tutaj platformą do odreagowania?
No jasne – Facebook to najbardziej dostępna dla wszystkich platforma, bo z tego, co obserwuję, to już sześcio- czy siedmiolatki mają swoje konta, ściemniając z wiekiem. H2O na ostatniej swojej płycie mieli numer „#NotRealLife”, który opowiada o obecnej sytuacji. Mimo wszystko, jeśli kogoś napędzają lajki czy serduszka na Instagramie, to spoko, dobrze, że potrafi odreagować w taki sposób, a nie na przykład piorąc się z kimś po mordach czy uchlewając do nieprzytomności.

Czy nie sądzisz, że wciąż jest wiele młodych osób, którym hc/punk ma wiele do zaoferowania, lecz w jakiś sposób nie jest w stanie do nich dotrzeć? Jak to jest, że w Polsce punków w wieku poniżej 25 lat jest stosunkowo niewielu, a np. w Niemczech jak i w Rosji jest ich wciąż całkiem sporo?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale wydaje mi się, że punk ma naprawdę sporo do zaoferowania młodym ludziom. Mnie przyciągnęło przede wszystkim to, że kiedy już wchodziłem w HC bardziej świadomie, byłem strasznie zajarany jakimiś indie-noise'owymi kapelami. Wiadomo, pierwsze nagrania Sonic Youth, tego typu rzeczy. No i strasznie podobał mi się brak jakiegokolwiek gwiazdorstwa, koncerty bez barierek, bez sceny – i zacząłem na nie chodzić. Nie miałem jeszcze wtedy pojęcia o towarzyszącej temu ideologii – dopiero z czasem zacząłem wszystkiego się dowiadywać, czytać, pytać starszych kolegów i tak dalej. Myślę, że jest mało młodych ludzi ze względu na to, że nie mają takiej ciągoty do wiedzy - jeśli chcesz być częścią tej sceny, musisz reprezentować coś więcej niż samo zainteresowanie muzyką, co u niektórych ogranicza się tylko do zainteresowania przeglądami w Miejskim Domu Kultury. Wiadomo, nie ma tu jakiegoś wytykania palcami…

Czy nie ma, tego nie jestem tak do końca pewien ;)
To swoją drogą, jasne. Ale jeżeli chodzi o świadomość, musisz kumać parę rzeczy. Ja sobie nie wyobrażam, by osoby o poglądach skrajnie prawicowych mogły, ot tak, przychodzić sobie na koncerty hardcore punkowe. Nie jest to scena, która jest jakimś „entry levelem” dla młodych ludzi. Gdy pokazuję znajomym rówieśnikom utwory bardziej w hardcore’owych klimatach, często mówią, że jest to naprawdę spoko muzyka. Ten problem leży pewnie w sprawach okołomuzycznych, a nie w samej muzyce. Wielu woli być szarymi ludźmi niż wyróżniającymi się, chociażby postami na FB, punkami

Toruń jest ostatnio jednym z najsilniejszych ośrodków hc/punk w Polsce. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?
Na pewno trzeba tu oddać wiele chłopakom z Concrete Dog, którzy zaczęli to na nowo ruszać. Teraz robimy razem koncerty pod szyldem Thorn Mob i fajnie się to kręci – swoje gigi dokłada też Mały. Pamiętam, że jak zaczynałem z hc/punkiem, były te koncerty Fun Or Die w NRD, parę imprez w Pilonie i to w zasadzie było wszystko. Teraz jest tak naprawdę parę opcji w miesiącu, spośród których mogę wybrać, czy chcę iść na crusta, czy chcę iść na old school hardcore, czy cokolwiek innego. To naprawdę świetna sprawa, tym bardziej że nawet i my staramy się nie ograniczać przy organizacji koncertów, na przykład ostatnio robiliśmy In Twilight's Embrace, teraz będzie Take Offense, będzie też postpunkowy Sierpień z Moskwy. W Toruniu możesz teraz posłuchać wszystkiego, czego chcesz. W załodze dominują obecnie młode osoby. Prócz starszych załogantów z Pilona jest masa młodych ludzi nakręconych przez chłopaków z Concrete Dog, są to osoby z roczników od 92’ po 99’ - chyba odstaje to od realiów innych miast.

A jak jest z klimatem pozamuzycznym? Wydaje mi się, że w Toruniu nie wygląda to najgorzej. Czy cały czas funkcjonuje w Toruniu Federacja Anarchistyczna?
Z tego, co pamiętam, jeszcze w zeszłym roku FA zorganizowała parę spotkań. Jeżeli chodzi ogólnie o zaangażowane akcje, to mamy przecież Antyfaszystowski Toruń, Toruński Tydzień Weganizmu, ostatnio mieliśmy pierwszą od paru lat Manifę.
W ubiegłą sobotę odbył się całkiem fajny after po Manifie i bardzo się cieszę, że taka impreza jest znowu organizowana, spośród wszystkich kwestii pozamuzycznych w hardcore punku feminizm jest tą, która przemawia do mnie najbardziej.
Cieszę się, że zorganizowano marsz, a po nim after, na którym zresztą grała kapela naszego basisty, Buriego, zespół Siksa; było naprawdę fajnie. Zjawiło się całkiem sporo osób, co pokazuje, że takie wydarzenie było potrzebne.

To bardzo dobrze. A na Manifie pojawiły się głównie osoby ze środowisk punkowych, wolnościowych czy pojawiło się też sporo „normalsów”?
Było też sporo, jak mówisz, „normalsów”. Były osoby ze środowiska i kompletnie spoza. Pozostaje tylko się z tego cieszyć.

Grałeś kiedyś w zespole Dead Amoeba oraz udzielałeś się wokalnie w DxD. Dlaczego oba te twory rozpadły się po dosyć krótkim okresie działalności, nie pozostawiając zbyt wiele po sobie?
Dead Amoeba była dla mnie pierwszym zetknięciem z czymś poważniejszym niż gimnazjalny zespół, graliśmy takiego kalifornijskiego punka przez jakieś półtora roku. Rozpadło się to dlatego, że wyprowadziłem się do Torunia na studia, musiałem się zaaklimatyzować w nowym mieście, więc rzadko bywałem w Wąbrzeźnie, próby odbywały się coraz rzadziej i myślę, że nam wszystkim po prostu spadła motywacja - stwierdziliśmy, że nie będziemy robić nic na siłę. Z DxD to też podobna sprawa. Gitarzysta wyjechał do Poznania, basista z Wąbrzeźna (grałem z nim zresztą w Dead Amoebie) do Torunia musiał dojeżdżać, ja mieszkałem w Toruniu, perkusista tutaj się uczył, ale też był z innej miejscowości – niemożliwym było zgrać się czasowo, więc po prostu zdecydowaliśmy się na ten ostatni koncert (No Turning Back + Bloodstained + DXD, NRD Klub, 29.07.2015 – dop. Janek), zamiast grać potem raz na dwa lata.

Czyli zespół Dead Amoeba był w 100% z Wąbrzeźna?
Tak. Wąbrzeźno położone jest 40 km od Torunia. W obu zespołach głównie chodziło o brak czasu. Przynajmniej ja jestem taką osobą, że nie lubię stagnacji, wolę coś zawiesić, niż łudzić się, że coś się uda po jednej próbie raz na 4 miesiące.

Kiedy w końcu będziemy mogli spodziewać się nagrań waszego nowego zespołu, który utworzyliście m.in. z członkami nieistniejącego już Concrete Dog?
Latem będziemy chcieli na pewno coś nagrać - czerwiec/lipiec. Tak naprawdę set jest już prawie gotowy, ogrywamy go teraz na próbach, może niedługo uda się zagrać jakiś debiut, oczywiście w Pilonie, i po tym debiucie chcielibyśmy nagrywać. Właściwie sytuacja podobna jak z SBC, też po debiucie w Pilonie wypuściliśmy nagrywki, więc myślę, że będzie to dobry soundtrack na lato.

Zapytam jeszcze na koniec, co ciebie tak wkurwia w Marii Peszek?
Twórczość Marii Peszek sprawia, że wręcz nie chcesz być kojarzony z takimi poglądami, jakie reprezentuje ta osoba, mimo tego, że się z nimi zgadzasz. Kreowanie swojej osoby na jakiegoś mesjasza lewicowych poglądów, który poprowadzi naród na barykady, porównując Holocaust do paru nienawistnych komentarzy w internecie na swój temat, wydaje mi się trochę nietaktowne. Poza tym – kwestia gustu, ale ta twórczość jest słaba muzycznie. Wolę słuchać Turbonegro bez Hanka von Helvete na wokalu niż Marii Peszek z Marią Peszek na wokalu.

Ale z drugiej strony to nie jest do końca tak, że ktoś napisał kilka nienawistnych komentarzy, a ona nagrała piosenkę, w której porównuje je do zbrodni w Jedwabnem czy do Holocaustu. Ona taką tematykę piosenek ciągnie już od poprzedniej płyty - „Jezus Maria Peszek”, co z drugiej strony, jak napisał w poprzednim „Pasażerze” Bezkoc, jest jak najbardziej in plus. Mało jest osób w szeroko pojętym show-biznesie, które poruszają w swojej twórczości tę tematykę w taki sposób. I to jest bardzo pozytywna wartość jej twórczości.
Jasne, oczywiście jest to pozytywna wartość, tego nie neguję w żaden sposób. Ale zawsze irytowało mnie twierdzenie na scenie hc punk, że jeśli ktoś ma spoko poglądy, to nieważna jest muzyka. Nie wiem, dlaczego miałbym chwalić kogoś tylko za poglądy. Nie wkurwia mnie jej osoba, tylko wkurwia mnie jej twórczość – tak też odpowiedziałem wcześniej.

Czy chciałbyś coś jeszcze dodać od siebie?
Myślę, że wyczerpałeś naprawdę wszystkie tematy.

Dzięki za wywiad!
Dzięki!

(#3, wiosna 2016)
Obsługiwane przez usługę Blogger.